piątek, 5 października 2012

Riverside: Middlesbrough FC - Leicester City (29.09.2012)




Middlesbrough FC
30 kwietnia 1995 roku Middlesbrough FC rozegrało swój ostatni mecz ligowy na Ayresome Park. Po meczu nie odbyła się jednak normalna w takich okolicznościach orgia wyrywania krzesełek, łamania bramek, rozszarpywania murawy i prób zabrania ze sobą kawałka piłkarskiej historii w formie jakiegokolwiek suweniru. Klubowi udało się zdusić kolekcjonerskie zapędy kibiców. Przyczyna takiego działania była prosta: zarząd nie był pewny, czy nowy stadion uda się ukończyć w terminie, czy może kolejny sezon będzie trzeba przywitać na starym obiekcie. Wyścig z czasem trwał 32 tygodnie, tyle właśnie zajęło wybudowanie nowego mieszczącego 30000 widzów Riverside Stadium. 26 sierpnia 1995 roku Middlesbrough FC zainaugurowało nowy sezon meczem przeciwko Chelsea. I choć tylko połowa z planowanych 1250 miejsc parkingowych gotowa była na czas, choć VIP-owie jeść musięli kanapki, ponieważ wadliwy system przeciwpożarowy zalał wodą przygotowane w kuchniach posiłki, choć na całym stadionie nie można było kupić alkoholu, bo klub nie dostał na czas licencji na jego sprzedaż, to i tak 28286 fanów futbolu świetnie się bawiło, tym bardziej, że ‘Boro wygrało spotkanie 2:0.

Od lewej: Temenos, Transporter Bridge i dźwig portowy
            Stadion Riverside, choć oddalony od centrum miasta ledwie o kilka minut jazdy samochodem, wydaje się stać na pustkowiu. Bliskie sąsiedztwo doków, puste hale i nieużywane urządzenia portowe, sztuka nowoczesna i jeden z najcenniejszych zabytków techniki otaczające stadion nadają okolicy lekko surrealistyczny wygląd. Ze stadionem sąsiaduje ogromna instalacja artystyczna autorstwa Anish Kapoor, zatytułowana „Temenos”. Długa na 100 i wysoka na 50 metrów rzeźba, choć olbrzymich rozmiarów, wydaje się być bardzo lekka, zwiewna. Podczas wietrznego dnia, a  czasie mojej wizyty w Middlesbrough wiało niesamowicie, wydaje też dość przerażające dźwięki. No i czasami jest obiektem niewybrednych żartów kibiców drużyn przyjezdnych (czytałem kiedyś, że kibice bodajże Newcastle zebrali się przed meczem w pobliżu instalacji i wskazując w jej kierunku śpiewali: „What the fuck, what the fuck, what the fucking hell is that??”). Kilkaset metrów od stadionu stoi słynny wybudowany w 1911 roku Middlesbrough Transporter Bridge, czyli nietypowy tzw. most transportowy (jeden z sześciu wciąż działających mostów tego typu na Świecie) z poruszającą się w obu kierunkach gondolą przewożącą pasażerów i samochody. Wznoszący się na prawie 70 metrów ponad poziom rzeki most może przenieść do 200 osób i 9 samochodów osobowych pomiędzy brzegami oddalonymi od siebie o 180 metrów. Teren wokół stadionu, choć miasto miało bogate plany na jego zagospodarowanie (do 1998 roku miały tu powstać przystań, suchy dok, zakład naprawy żaglowców, puby i restauracje. Wybudowano jedynie otwarty w 2008 roku budynek College’u Middlesbrough), wciąż pozostaje pustynią. 

Riverside Stadium
            Riverside Stadium to kawał solidnego obiektu piłkarskiego. Nie jest to może perła futbolowej architektury, ale za 15 mln funtów nawet w 1995 roku nie można było raczej oczekiwać wiele więcej. Początkowo trzy jednopoziomowe trybny tworzyły podkowę, czwarta,  dwupoziomowa West Stand w której mieszczą się szatnie, loże sponsorskie restauracje i biura klubu, nie była z nimi połączona. Kilka lat temu zarząd zdecydował jednak o zabudowaniu dwóch pozostałych narożników stadionu podnosząc tym samym jego pojemność do 35000 i osłaniając murawę przed porywistymi wiatrami wiejącymi od Morza Północnego. Żółty smog, produkt uboczny zakładów przemysłu ciężkiego działających w Middlesbrough, który kiedyś wisiał nad miastem tu raczej się nie pojawia. A przecież to właśnie zanieczyszczenie powietrza stało się źródłem przezwiska „Smoggies” nadanego mieszkańcom Middlesbrough, a także inspirowało fanów drużyn przeciwnych do pojawiania się na Ayresome Park w maskach gazowych, a nawet pełnych kombinezonach przeciwchemicznych. Czasy jednak się zmieniły, zakłady przemysłowe nie trują już tak bardzo, a pozostałe zanieczyszczenia przegania zimny północny wiatr. 

Główne wejście na stadion obramowane jest dwoma czerwonymi wieżami mieszczącymi klatki schodowe, obok których zawisły dwa herby klubowe. Przed stadionem zainstalowano przeniesioną tu z centrum miasta główną bramę Ayresome Park, obok której stoją dwa pomniki legend Middlesbrough George’a Hardwicka (166 ligowych meczy w barwach Middlesbrough FC, kapitan powojennej reprezentacji Anglii) i Wilfa Mannion’a (w latach 1936 -54 rozegrał dla ‘Boro 341 ligowych spotkań strzelając w nich 99 bramek. 26 – krotnie reprezentował też barwy Anglii). 

Pomimo niskiej jak na możliwości stadionu frekwencji – na meczu z Leicester było to 15679 osób – strefa gastronomiczna trybun była dość zatłoczona. Nie wyobrażam sobie jak tłoczno było by tu, gdyby obiekt gościł komplet publiczności. Wiele dobrego słyszałem o poziomie dopingu na Riverside Stadium i muszę powiedzieć, że grupa kibiców zgromadzonych w południowo – wschodnim narożniku stadionu, choć nieliczna, przy wsparciu niewielkiej sekcji perkusyjnej od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego gorąco dopingowała swoją drużynę. Kibice Leicester nie pozostawali w kwestii dopingu w tyle, więc choć stadion wypełnił się tylko w połowie atmosfera na trybunach była dość gorąca. 

Wiele z bannerów wywieszonych przez kibiców gości nawiązywało do wydarzeń 1986 roku (np. „Spirit of ‘86”) – najtrudniejszego momentu w historii ‘Boro. Drużyna, która poza dwoma sezonami cały XX wiek spędziła w dwóch najwyższych ligach angielskich, sezon 1986/87 miała rozpocząć w Third Division. Zadłużony klub stanął na krawędzi bankructwa. Należności wobec wierzycieli i przede wszystkim urzędu skarbowego zmusiły zarząd Middlesbrough FC do rozpoczęcia procesu likwidacji klubu. Dwa tygodnie przed pierwszym meczem sezonu zwolniono menadżera Bruce’a Riocha, a także 29 innych pracowników. Część piłkarzy odeszła za darmo, część postanowiła zostać i trenować wraz z Rioch’em, który pomimo wypowiedzenia umowy o pracę pozostał w klubie. Próby znalezienia nowych właścicieli i dogadania z wierzycielami spełzły na niczym i na trzy dni przed rozpoczęciem rozgrywek Third Division lokalna telewizja Tyne Tees TV podała do wiadomości publicznej informację o likwidacji Middlesbrough FC. Dosłownie na 10 minut przed terminem zgłoszenia drużyny do rozgrywek lokalni biznesmeni pod przewodnictwem Steve’a Gibsona zebrali potrzebną do uratowania klubu kwotę i podpisali dokumenty, które pozoliły uratować ‘Boro. Drużyna prowadzona przez Riocha, pomimo wszystkich pozaboiskowych problemów rozpoczęła rozgrywki meczem przeciw Port Vale (choć ‘Boro było gospodarzem spotkania, mecz rozegrano w Hartlepool, ponieważ komornik zamknął bramę główną Ayresome Park. Tą samą bramę, która stoi teraz przed Riverside Stadium przypominając kibicom najczarniejszy moment w historii ich ukochanego klubu) w terminie i po 46 meczach sezonu zasadniczego wywalczyła awans do Second Division. Kapitanem drużyny był 23- letni wówczas obrońca Anthony Mark „Tony” Mowbray, kolejna legendarna postać w historii klubu. Mowbray urodził się kilka kilometrów od Middlesbrough i większość swojej piłkarskiej kariery spędził grając w barwach ukochanej drużyny. Jako kapitan ‘Boro poprowadził swoich kolegów nie tylko do drugiej ligi, ale też w kolejnym sezonie wywalczył awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. W czerwonych barwach wystąpił łącznie 348 razy, zdobywając 5 bramek. Bruce Rioch powiedział o nim kiedyś: „Jeśli miałbym polecieć na Księżyc zabrałbym ze sobą Tony’ego, mojego kapitana. To fantastyczny człowiek”. By upamiętnić tą wypowiedź  klubowy fanzin nazwano „Fly me to the Moon”. Dziś Tony Mowbray jest... menadżerem ‘Boro. Nic dziwnego, że człowiek, który tak mocno zaslużył się w klubie jako piłkarz ma ogromny kredyt zaufania wśrod kibiców jako menadżer. Choć po meczu z Leicester kibice dzwoniący do lokalnego radia krytykowli defensywne ustawienie drużyny, wszyscy zgodnie przyznawali, że Mowbray to właściwy człowiek na właściwym miejscu.

Middlesbrough FC - Leicester City
            Mecz był  wyrównany, choć Leicester dość nieoczekiwanie osiągnęło w pierwszej połowie niewielką przewagę. Gospodarze, którzy w poprzednich trzech meczach na własnym stadionie zdobyli komplet punktów, przeciw Leicester grali zdecydowanie zbyt cofnięci, z czterema defensywnymi pomocnikami i jednym wysuniętym napastnikiem. Na szpicy grał osamotniony Lukas Jutkiewicz, bohater rozegranego tydzień wcześniej meczu przeciw Blackburn. Nieczęsto mam okazję oglądać byłych piłkarzy Realu Madryt, więc z zaciekawieniem obserwowałem poczynania środkowego obrońcy gospodarzy Jonathana Woodgate’a. Dość pewnie dowodził on linią obrony ‘Boro aż do 37 minuty, kiedy to, można by rzec tradycyjnie, opuścił murawę w wyniku kontuzji. Po przerwie piłkarze’Boro ruszyli do ataku co od razu przyniosło wymierne efekty. W 50 minucie potężny strzał Nicky Bailey’a z około 30 metrów zatrzepotał w górnym rogu siatki bramki strzeżonej przez Kaspera Schmeichela (tak, tak, syna pewnego Petera Schmeichela). Minutę później kolejny atak gospodarzy zakończony strzałem Jutkiewicza. Tym razem piłka odbiła się od słupka. I to wszystko, na co stać było Middlesbrough tego dnia. Goście stopniowo osiągali coraz większą przewagę, coraz łatwiej przedostawali się pod bramkę ‘Boro, aż w końcu w Jamie Vardy dobił strzał Davida Nugenta (Vardy znajdował się na pozycji spalonej) i doprowadził do wyrównania. Goście cały czas groźnie atakowali, aż wreszcie w 89 minucie po strzale rezerwowego Lloyda Dyera piłka odbiła się od jednego z obrońcow i wpadła „za kołnierz” bramkarzowi ‘Boro. Pierwsze wyjazdowe punkty Leicester, pierwsza porażka Middlesbrough na własnym stadionie.


Więcej zdjęć z Riverside Stadium tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz